(Zdjęcie z filmu "Markiza Angelika"
-Markusie,
wybierasz się na jutrzejszy bal, mój drogi? -zapytała Alexa,
patrząc triumfalnie na Julie. Markus zmarszczył brwi.
-jeszcze
nie wiem, tak mnie boli noga, że nie wiem czy będę w stanie
gdziekolwiek jutro się udać -odparł. W salonie ponownie zapadła
cisza.
Markus
spojrzał na Julie. Spoglądała na niego spod przymrużonych powiek.
Miał ochotę wtykać jej język, ale przecież byli w publicznym
miejscu, a do tego dochodziła Alexa. Niezbyt mu się podobało, aby
spędzić z nią, ani minuty dłużej.
-synu
-odezwała się wreszcie Caroline
-mamo,
nie martw się -wyszeptał do matki
-Markusie
-usłyszał głos Alexy i skamieniał. Miał ochotę ją zabić
-będzie mi bardzo smutno, jeżeli nie będziesz mi towarzyszyć na
balu.
Markus
automatycznie zacisnął dłoń na lasce.
"Ona
chyba sobie żartuje"
-to
muszę cię zasmucić -odparł przez zaciśnięte zęby -jak się
pojawię to nie w twoim towarzystwie -w salonie zapadła grobowa
cisza, Markus jednak nie miał ochoty na tym kończyć -już
obiecałem pewnej damie swoje towarzystwo.
Wszystkie
pary oczu zebranych zwróciły się w jego kierunku.
-myślałam...-zaczęła
Alexa
-to
źle myślałaś -rzucili Markus
Alexa
spojrzała na niego. Jakby można by było zabijać spojrzeniem,
Markus już by nie żył.
Uśmiechnął
się, miał wrażenie, że dym zaraz pójdzie jej uszami. Alexa była
zła, a on nie miał nic przeciwko temu. Miał ochotę ją gnębić
do czasu, aż poczuje jego ból.
-książę
-usłyszał delikatny głos Juli.
Odwrócił
się do niej twarzą. Uśmiech szybko zastąpił grymas gniewu.
-Julio
-szepnął. Pieścił jej imię, ale nie tylko miał ochotę pieścić
jej imię, a całe ciało.
Julia
jednak spojrzała na niego gniewnie.
-czy
mógłbyś mi towarzyszyć w przechadzce po ogrodzie?-zapytała
-oczywiście
-czy
mogłabym wam potowarzyszyć?-zapytała Alexa.
Markus
cały się spiął. Zauważył, że Julia i Alexa „zaprzyjaźniły”
się i miał wrażenie, że ta kobieta będzie im towarzyszyć.
-nie
tym razem. Dostałam list od mojego brata i chciałabym omówić parę
spraw z księciem Markusem -wyrzuciła z siebie Julia, a Markusowi
kamień spadł z serca.
-och...
-westchnęła Anne Marie. -wczoraj wieczorem, goniec przyniósł nam
listy -tłumaczyła.
Markus
wstał i podszedł do Juli, podał jej wolną dłoń. Widział, że
się waha.
Julia
była wściekła. Nawet przez myśl by jej nie przeszło, że Markus
może tak odzywać się do kobiety. To było niedorzeczne! Miała
ochotę ustawić go do pionu.
Szli
równym krokiem po alejach ogrodu, za nimi wlokła się służąca.
-nie
rozumiem cię,Markusie -stwierdziła Julia
-teraz
już awansowałem na „Markusa” -zapytał z uśmiechem. Julia
zacisnęła usta. Za dużo obraźliwych słów cisnęło się jej na
usta.
-nie
jesteśmy w gronie tytułowanych, więc mogę się do ciebie zwracać
bezpośrednio po imieniu -wytłumaczyła
-Julio
Markus
przystanął i pociągnął za sobą Julie.
-powiem
to tylko raz, nie lubię się powtarzać. Nie musisz mnie tytułować,
nawet jeśli będzie przed Tobą stał król -przerwał i spojrzał
jej w oczy -dla ciebie byłem i będę zawsze Markusem, któremu
rozlałaś atrament na nuty -uśmiechnął się do niej krzywo.
Julia
miała uczucie, że zaczerwieniła się po same końce włosów.
„Jakim cudem on to pamiętał?!”
-znamy
się od dziecka, Julio -mówił dalej -nie chciałbym, żebyś mnie
tytułowała -wymamrotał
-Markusie
-zaczęła, ale nie skończyła. Nie wiedziała co powiedzieć.
Milczeli
bardzo długo. Julia nie miała odwagi się odezwać, a Markus chyba
stwierdził, że lepiej się nie odzywać.
Julia
ukradkiem spojrzała na mężczyznę, który szedł obok niej. Miała
wrażenie, że cofnęła się w czasie. Wtedy nie było między nimi
żadnych uraz. To był tak czas, w którym chciała żyć. To był
świat, w którym było miejsce tylko dla niego i dla niej. „Boże,
tak bardzo go kocham”
-może
usiądziemy? -z zamyślenie wyrwał ją głos Markusa.
-oczywiście
-odparła.
Westchnęła
leciutko, powrót do teraźniejszości niezbyt jej się podobał.
Spojrzała na mężczyznę obok i od razu miała odczucie, ze spadła
z dużej wysokości na ziemię.
-o
czym chciałaś ze mną rozmawiać, moja miła -zapytał, gdy usiedli
na ławce.
-o
tym dlaczego, Jeremi wybrał wojsko i ciebie.
-zabrzmiało
to jakbyśmy byli w jakimś związku -odparł z uśmiechem.
Markus
spoglądał jak po jego słowach zmienia się twarz Juli. On naprawdę
nie miał ochoty na ponowne wysłuchiwania pretensji Juli. „Przecież,
on do cholery nic nie zrobił!”
-dobrze
wiesz, o czym mówię! -odparła ostro -dlaczego go namówiłeś, aby
poszedł do wojska
-już
ci mówiłem, że go nie namówiłem -Markus wycedził przez
zaciśnięte zęby. Miał dość, wstał z ławki i podszedł do
żywopłotu.
-to
dlaczego...? -usłyszał ciche pytanie.
Potarł
kilka razy twarz dłońmi. Nie wiedział co ma jej powiedzieć. Było
tak wcześnie, a jego spotykały tylko nie miłe niespodzianki.
-każdy
z nas miał jakiś powód, aby stąd wyjechać, Julio -przerwał-weźmy
na przykład Michaela, on nie chciał być hrabią, tylko szyć te
swoje suknie. Ja nie chciałem być księciem i... -przerwał -nie
ważne -w tym momencie przypomniała mu się czarnowłosa kobieta
siedząca w salonie.
-to
jaki powód miał mój brat? -zapytała
-to
nie ja powinienem o tym z Tobą rozmawiać -odparł
-powinieneś
-powiedziała i podała mu kawałek papieru -przeczytaj koniec
Markus
otworzył list i ulokował swój wzrok na końcu listu.
„Nie
męcz mnie proszę, Julio. Porozmawiaj z Markusem, on wie...”
Jeżu uwielbiam film: "Markiza Angelika"! A Rozdział świetny :3 ;*
OdpowiedzUsuńja też :D
Usuńdlatego od razu wiedziałam, że zdjęcia bd pasować do tego opowiadania :D
dzięki :*