(Zdjęcie z filmu "Legenda Zorro")
Rozdział 2
Julia stała i wpatrywała się w ten
wylewny pokaz czułości. Poczuła się jak idiotka niepoznająca
Markusa. Zacisnęła pięści i podniosła leżącą u jej stóp
laskę.
-Julio -wyszeptał Markus podchodząc
do niej. Mocno utykał -nie przywitasz się ze mną? -zapytał
odbierając z jej rąk laskę.
-chyba już się przywitaliśmy -skinął
tylko głową.
-chodź zaprowadzę cie do matki
-Felicja złapała Markusa za rękę i pociągnęła go w głąb
domu.
Julia podążyła za nimi ze spuszczoną
głową. Chyba bardziej nie mogła się ośmieszyć.
Byłą na niego wściekła za brata,
ale jak go ujrzała całe uczucie z dzieciństwa wróciło.
Miała go ochotę zabić, ale też
przytulić...
-Boże... wpadłam z deszczu pod rynnę
-wyszeptała. Felicja i Markus to dość wybuchowa kombinacja.
-mówiłaś coś? -zapytał Markus
odwracając się do niej.
-nie -odparła i spojrzała na czubki
swoich butów.
Markus czuł na sobie spojrzenie Julii,
które paliło go żywym ogniem. Chyba wolałby, żeby go torturowali
niż być w pobliżu tej dziewczyny. Zawsze wywoływała w nim
przedziwne uczucia. Kiedyś nawet za nim poszedł do wojska myślał,
że ją kocha. Nigdy nikomu tego nie powiedział, nawet Jeremiemu.
Ten pewnie by obił mu twarz, że myśli tak o jego siostrze.
Odwrócił głowę i złapał jej
spojrzenie. Praktycznie utonął w błękicie jej oczu. Chyba nie
odwróciły od niej wzroku jakby nie próg o który się potknął.
Poczuł wtedy na sobie jej dłonie. Miał wrażenie, że zaraz
spłonie.
-musisz uważać -wyszeptała Julia
-chyba masz rację -wydusił z siebie i
poszedł dalej. Teraz już nie czuł bólu nogi, teraz bolało go coś
innego. Miał nadzieję tylko, że wybrzuszenie w spodniach nie jest
na tyle widoczne, żeby ktoś to zauważył. Podniecił go tylko
lekki dotyk jej dłoni. Dawno nie miał kobiety, to musiało być to,
bo co innego?
(W ogrodzie pod wielkim dębem
siedziały trzy kobiety. Cała ich uwaga była skupiona na rozmowie.
-Anne Marie jak ja wam zazdroszczę
-wyszeptała Admie
-przecież możesz jechać z nami
-odparła Anne Marie
-przecież wiesz, że mała Caroline
wraca z Europy. -odparła Adime
-a ty Caroline? -zapytała
Kobieta westchnęła i spojrzała na
pozostałe dwie.
-przecież wiesz, że teraz nie mogę
jechać... nie teraz, gdy mój synek leży gdzieś tam ranny -odparła
i otwarła spływającą po jej policzku łzę. Adime i Anne Marie
złapały swoją przyjaciółkę za dłoń.
-będzie wszystko dobrze Caroline
-Anne Marie uśmiechnęła się do niej -wiem co przeżywasz.)
Markus wszedł do ogrodu i zatrzymał
się. Zobaczył trzy kobiety trzymające się za dłonie. Felicja
delikatnie pociągnęła go w ich stronę. Nagle ogarnął go strach.
Od lat czekał, żeby zobaczyć swoją matkę, a teraz nagle się
bał. Nie wiedział co ma powiedzieć, jak się zachować... nie po
tym jak ją zaniedbywał, odmawiał powrotu do domu... po tym jak
zostawił ją w łzach 10 lat temu.
Kobiety chyba usłyszały jak
nadchodzą, pierwsza odwróciła się jego matka i wpatrywała się w
niego szeroko otwartymi oczami. Siedziała i nie poruszyła się
nawet. Pierwsza w objęcia wzięła go ciotka Admine. Anne Marie
stała tuż obok z zaciśniętymi dłońmi. Miałem nieodparte
wrażenie, że matka go nie poznaje. Siedziała tam i wpatrywała
się w niego, kiedy pozostałe dwie kobiety skakały wkoło niego.
Może po prostu nie chciała go już
widzieć!!
jednak musiał stawić czoło matce.
Wyswobodził się z rąk ciotek i podszedł do siedzącej matki.
Ukląkł obok jej fotela i złapał za dłoń. Była lodowata.
Księżna Caroline miała łzy w oczach. Markus wtedy zrozumiał, że
jego matka była w szoku. Po prostu nie wierzyła w to co widziała.
-mamo to ja -wyszeptał
-Markusie... -szepnęła -Markusie...
ja... -rozpłakała się -Boże, nic ci nie jest
-mamo, wszystko jest dobrze -mówiąc
pochwycił matkę w ramiona. Nie mógł już kucać, noga już powoli
zaczynała go boleć, ale nie chciał o tym myśleć. Nie teraz!
-synku, jak ja się o ciebie bałam!
-wyszeptała przytulając go mocno do siebie.
Ból już na tyle go sparaliżował, że
nie mógł mówić, ale nie chciał wypuszczać matki z ramion. Tak
bardzo za tym tęsknił. Tak bardzo ją kochał...
Julia przyglądała się zboku
Markusowi. Na jego twarzy malował się ból. Wszyscy byli
pochłonięci oglądaniem tej przesiąkniętej miłością sceny i
nie zauważali, że on cierpi.
Nie chciała przerywać tej całej
sceny, ale nie mogła też patrzeć na jego twarz pełną cierpienia.
Powoli podeszła do nich i podstawiła obok nich fotel. Położyła
dłoń na ramieniu Markusa. Ten od razu odwrócił twarz w jej
kierunku.
-pozwól, że ci pomogę. -wskazała
fotel, który postawiła obok. Markus ściągnął brwi, ale pozwolił
sobie pomóc. Wyswobodził się z ramion matki i z pomocą Juli
usiadł na fotel. Wyprostował nogę zaciskając mocno powieki.
-przepraszam mamo... -zdążył
wypowiedzieć, za nim Caroline zerwała się z fotela i uklękła
obok syna.
-mocno cię boli? -zapytała kładąc
dłoń na jego udzie. Julia nagle poczuła lekki skurcz zazdrości.
To było dla niej śmieszne, ale nie to ona chciała klęczeć obok
niego i głaskać go po nodze. To ona chciała, żeby Markus patrzał
na nią oczyma pełnymi miłości.
Miała wtedy 11 lat, gdy podczas
pikniku wpadli na siebie. Markus przewrócił ją wtedy na plecy i
zaczął łaskotać. Spojrzał na nią tymi swoimi pięknymi oczami i
wtedy przepadła. Przestał być wtedy dla niej kuzynem, a stał się
chłopakiem z krwi i kości. Niektórzy powiedzieli, że to wymysł
dziecka, ale ona wiedziała, że coś więcej. I dzisiejszy dzień
był potwierdzeniem tego. To było coś więcej.
-Pamiętasz Julie prawda? -z zamyślenia
wyrwał ją głos matki.
-o tak -powiedział Markus -wyrosła z
niej dość... miała osóbka -Julia zmarszczyła nos. Dobrze
wiedziała do czego pije Markus. -bardzo miło mnie przywitała
-dodał patrząc na nią -a co słychać u małej Caroline ciociu?
-zapytał, trzymając ciągle matkę za dłoń.
-podróżuje -odparła
-dalej?
-jak widać -odparła Julia -jakbyś
był tam gdzie powinieneś być, to byś to wiedział co tu się
dzieje...
-Julio! -krzyknęła Anne Marie
-ona ma racje -odparł Markus -tak
naprawdę wiele z listów nie przeczytałem.
-musiałeś być zajęty -odparła
Caroline -rozumiem cię synku.
-doprawdy -wtrąciła Julia.
Markus spojrzał na dziewczynę i
uśmiechnął się. Była na niego cięta. Nawet nie był na nią za
to zły, a raczej ta cała sytuacja go bawiła. Ta mała od kiedy
postawił nogę w progu docinała mu. Ale była tak piękna, że
wybaczył by jej wszystko.
************
Kontakt:
e-mail: yasma@interia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz