piątek, 9 października 2015

Rozdział 26




Droga była długa, chyba dłuższa niż poprzednio. wszystko dookoła go wkurzało. do tej pory nie mógł zrozumieć dlaczego Julia odrzuciła jego oświadczyny, przecież go kochała!
Obóz w którym było ostatnio trochę się rozrósł. Żołnierze chodzili w tam i z powrotem Roiło się tu ich jak w mrowisku, ale czego się spodziewał?
Westchnął głośno i ruszył do największego z namiotów. Wiedział, że znajdzie tam Jeremiego. Czekała go ciężka rozmowa z nim.
Markus przystanął przed wejściem. Miał ochotę umrzeć.
-Markus? -usłyszał za sobą męski głos. Odwrócił się.
-Jeremi -uśmiech zamarł mu na ustach.
-jednak wróciłeś
-nie
Markus wszedł do środka, jego przyjaciel zrobił to samo.
-to dla ciebie -podał mu list od Juli, sam usiadł na krześle i zaczął przeklinać się w duchu.
-czym sobie zasłużyłeś na takie względy? -nagle zapytał Jeremi.
Markus spojrzał zdziwiony na przyjaciela. Nie wiedział o czym mówi.
-słucham?
-co zrobiłeś mojej siostrze?
-nie rozumiem -wstał i podszedł do przyjaciela
-kazała cię pilnować, aby ci się nic nie stało, idioto -mruknął.
Ze zdziwienia przystanął.
-chyba jestem głupcem -jęknął
-co zrobiłeś mojej siostrze?! -Jeremi powtórzył pytanie.
-nic.
Jeremi zmierzył go wzrokiem. Podszedł bliżej i uderzył go pięścią w twarz. Markus lekko się zatoczył. Przetarł obolałą twarz i spojrzał na przyjaciela. Jakoś ciężko było mu uwierzyć, że go uderzył.
-oświadczyłem się -odparł
-co zrobiłeś?!
-oświadczyłem się jej, a ona odmówiła! -krzyknął
-nie dziwię się. Przecież ona myśli, że wróciłeś do wojska, idioto -odparł Jeremi, wbijając palec w klatkę piersiową Markusa.
-przecież... -wtedy dopiero dotarło do Markusa, co miała na myśli Julia, mówiąc „aż nie zginiesz” -cholera
no właśnie.
*
Załatwianie spraw zajęło Markusowi trzy długie dni. Śpieszył się jak mógł. Chciał być jak najszybciej w domu. Musiał wrócić do Juli i znowu się jej oświadczyć. Teraz musiała za niego wyjść.
-masz moje błogosławieństwo, przyjacielu -tymi słowami pożegnał go Jeremi.
Każda mijana kobieta na drodze przypominała Markusowi dlaczego powraca do domu. Mimo, że był zdeterminowany, każdy mijany metr przysparzał mu więcej wątpliwości. nie wiedział, cz i tym razem Julia nie odrzuci jego oświadczyn.
Pokręcił bezradnie głową. Był głupcem i nie było co temu zaprzeczać.
Nagle powóz poskoczył. Markus skrzywił się, zaczęła boleć go noga.
-cholera -jęknął
-czy wszystko w porządku książę? -zapytał służący
-w jak najlepszym -odparł

Od wyjazdu Markusa, Julia nie sypiała najlepiej. Wszyscy myśleli, że podupadła na zdrowiu. Wezwano nawet do niej doktora, ale przecież nie ma doskonałego lekarstwa na złamane serce. Żaden doktor, nie mógł jej przepisać czegoś co wyleczyło by ją z miłości do księcia.
Umierała powoli.
-Julio -wyszeptała Caroline -czujesz się lepiej?
-tak ciociu -wyszeptała próbując za wszelką cenę powstrzymać łzy.
-to dobrze, bo ktoś chciałby cię zobaczyć.
-wolałabym nie przyjmować gości -szepnęła
Caroline pokręciła głową i zamknęła drzwi jej pokoju. Julia obróciła się plecami do drzwi. Wpatrywała się w okno. Pogoda odzwierciedlała jej samopoczucie.
Deszcz uderzał o szybę. Miała ochotę zamienić się w jedną z kropel...
tak bardzo kochała Markusa.
-Julio -usłyszała szept Markusa. Automatycznie zasłoniła uszy. Tego jej jeszcze brakował, żeby miała zwidy słuchowe.
Wtedy poczuła na ramieniu czyjąś dłoń. Wzdrygnęła się.
-Julio -szepnął
Odwróciła się powoli i napotkała palący wzrok Markusa
-nawet nie wiesz jak się bałem -przytulił ją mocno -jak tylko przybyłem matka powiedziała mi, że źle się czujesz
-co tu robisz? -zapytała
-wróciłem, a ty miałaś na mnie czekać.
-czekam
-to dobrze -nachylił się i delikatnie dotknął jej ust swoimi. Spojrzał jej w oczy -kocham cię
-słucham?
-kocham cię i chcę, abyś została moją żoną.
Jeśli Julia mogła kiedyś wyobrazić sobie lepsze zakończenie, to była w wielkim błędzie. To było jedyne zakończenie o którym marzyła.
-kocham Cię -jeszcze raz wyszeptał

To był jej Markus, jej jedyny najukochańszy.

4 komentarze: