czwartek, 3 września 2015

Rozdział 17



Julia powoli udała się do swojej sypialni. Odetchnęła dopiero, gdy zamknęła za sobą drzwi.
Oparła czoło o nie. Miała ochotę zacząć walić głową o nie.
Dlaczego była taka głupia?
Nie powinna pozwalać Markusowi na takie rzeczy.
Mało brakowało, a oddałaby mu się całkowicie, wtedy już na pewno musiałaby zostać jego żoną.
-dlaczego? -zapytała siebie samą szeptem.
Ale dlaczego ona nie chciała za niego wyjść? Mogłaby być jego żoną, tak jak marzyła od zawsze.
Tylko, że ona marzyła o miłości, a nie o transakcji.

Markus zmarszczył czoło. Felicja nadawała już od pół godziny. Nie rozumiał jej słów, możne dlatego że nie chciał rozumieć.
-Markusie -gdzieś zaświatów usłyszał głos matki. Spojrzał na nią prawie nieprzytomny.
-tak mamo
-co się z tobą dzieje, synku? -zapytała -mówię do ciebie od paru minut.
-przepraszam -wyprostował się w fotelu.
-Markus wypił wszystko ze schowka, tatusia -wtrąciła się Felicja.
-Felicjo! -krzyknął
-Markusie! -Caroline podniosła głos.
Bradford złapał żonę za dłoń.
-wiedziałem -odparł szeptem
W Markusie wszystko się zagotowało. Wkurzył się na Felicję, a ojciec gotował w nim krew.
Obsunął się na fotelu, skrzyżował nogi w kostkach. Położył dłonie na brzuchu i przyglądał się im.
Miał ochotę wylać cały jad z siebie.
Był zły na Julię, bo mu odmówiła, na Felicję, bo go wydała, na ojca, bo miał plan na jego życie. Inny plan, niż on sam miał.
Chciał już coś powiedzieć, gdy ją poczuł. Ciche kroki roznosiły się głucho po jego głowie. Odwrócił się w tamtą stronę i od razu wyprostował się.
Wstał o mało nie wywracając fotela.
-Julio -wyszeptał, proponując jej swój fotel.
-dziękuje -usiadła.
Markus spojrzał na ojca i zobaczył błysk w jego oczach. Miał na twarzy wymowny uśmiech.
-gdzie byłaś? -za nim Markus zdążył usiąść, usłyszał głos Felicji.
W obecnej chwili chciał zakneblować jej usta.
-na spacerze -odparła
-sama?
-sama -odparła cichutko.
Markus bliżej przysunął swój fotel do Juli. Chciał usłyszeć co Julia wymyśliła.
-przecież nie wolno...
-nikt nie będzie mi dyktował, co mam robić -wyszeptała biorąc do ręki filiżankę, którą przed chwilą postawiła służąca.
-jesteś coraz dziwniejsza -odparła Felicja.
-dlatego szukałaś jej w mojej sypialni? -zapytał Markus.
-nie -odparła -myślałam, ze namówiłeś ją do grzechu.
Markus się roześmiał.
-myślałam, że nie wystarcza ci Alexa.
Spiął wszystkie mięśnie. Wspomnienie o Alexandrze wywoływało w nim wszystkie uczucia oprócz tych miłych.
-co, ma do tego Alexandra? -zapytał, siląc się na spokojny ton.
-wyglądacie ze sobą tak słodko. Myślę, ze znowu będziecie parą -zaklaskała w dłonie
Markus zacisnął dłonie w pięści. Miał ochotę ją udusić. Nie chciałby, aby ktokolwiek go kojarzył z tą przebrzydłą żmiją.
Kiedyś ogłupiał i związał się z nią, drugi raz takiego błędu nie mógł popełnić, choć kusiła go swoim ciałem.
Ciało to jedno, a serce to drugie. Kiedyś złamała mu serce, nie mógł jej tego wybaczyć.
-Felicjo -zaczął ostrym tonem.
Poczuł na udzie maleńką dłoń Juli. Ciepło z tego miejsca zaczęło rozchodzić się po jego ciele. Odprężył się. Cała złość gdzieś się ulotniła.
Uśmiechnął się do Felicji.
-to przeszłość -odparł.

Bradford spojrzał na syna zdziwiony. Miał pewność, ze Markus wybuchnie, gdy tylko Felicja wspomniała o Alexandrze. Przecież zawsze tak było.
Jego syn miękł i chyba nawet wiedział z jakiego powodu.
-dlaczego? -zapytała -taka ładna z was para.
-Felicjo -Bradford spojrzał na żonę.
-nigdy nie wraca się do przeszłości -wyszeptał Markus, bardziej zadziwiając Bradforda.

Markus z uśmiechem spojrzał na Felicję.
-interesuje mnie ktoś inny -dodał.
Położył swoją dłoń na dłoni Juli. Lekko ją ścisnął, podniósł ją do ust i ucałował. Później położył ja na stoliku.
Wszyscy ze zdziwieniem spoglądali na nich. Pierwszy otrząsnął się Bradford.
-Julio, jak chcesz pożegnać się z rodzicami, to musimy już jechać -wtrącił
-oczywiście -wstała
Markus odprowadził ja wzrokiem.
-musimy porozmawiać -Bradford poklepał go po ramieniu
-myślę, ze masz racje, ojcze -przerwał -pozdrów Milforda i Anne Marie.
-synu -odwrócił się w stronę Matki.
-matko -wstał i podszedł do niej.
-nie baw się jej uczuciami -wyszeptała mu do ucha.
Zesztywniał.
Jego matka miała racje. Julia go kochała, a on postępował niedorzecznie.
Nie kochał jej, ale dążył ją jakimś uczuciem.

-mamo, ona za mnie wyjdzie -wyszeptał.

**********
przepraszam, że tak długo, ale dopiero co odebrałam laptopa z naprawy. niestety wszystkie pliki poszły w d*** :(

1 komentarz: